Od rana niebo zasnute chmurami. Padało wcześniej i teraz jest dość chłodno. Prognozy pogody nie są zbyt optymistyczne. Wszystkie przewidują burze. Może szczęście się do nas uśmiechnie i deszcz nie zmoczy uczestników wycieczki. Dotychczas dwa razy musieliśmy przerywać jazdę z tego powodu.
Zastanawiam się jak poradzimy sobie z tak dużą grupą, szczególnie, że są w niej dzieci. Później okazało się, że nie było się czym martwić. Maluchy spisywały się bardzo dzielnie. Rozdaliśmy gadżety i poinformowaliśmy o zasadach poruszania się grupy. Po pięciominutowym oczekiwaniu na spóźnialskich ruszyliśmy w drogę. Mnie przypadła w udziale rola kamerzysty, więc starałem się być zawsze z przodu. Henio robił dokumentację fotograficzną.
W deklaracji zawarliśmy punkt, ze każdy uczestnik wyraża zgodę na publikację swojego wizerunku. To zabezpieczenie na wypadek, gdyby komuś "odpodobało się" w przyszłości. Niestety wcześniej mieliśmy i takich uczestników. Gdyby nie fakt, że przysporzyło mnie to sporo pracy, to ... ale wolę już tego nie wspominać.
Nowogród wita nas ciemnymi chmurami. Jeszcze nie pada, więc korzystamy z atrakcji przygotowanych na ten dzień przez organizatorów Dni Kultury Kurpiowskiej. Zdążyłem sfilmować kilka występów zespołów tanecznych i innych atrakcji. Największe wrażenie zrobił na mnie występ Polaków zamieszkałych na Litwie. Piękne stroje i tańce. Z różnych atrakcji chętnie korzystała Małgosia. Na koniec przyniosła dyplom za pierwsze miejsce. Pozostałe dzieciaki również zdobyły dyplomy.
Przed deszczem chowamy się pod parasolami. 20 minut przed odjazdem przestaje padać. Idziemy na miejsce zbiórki i po kilku minutach oczekiwania ruszamy w drogę powrotną. Po deszczu jeszcze bardziej się ochłodziło, więc pakujemy dzieci do samochodów osobowych a ich rowery na "pakę" do Krzysia. Dzięki temu nie rozchorują się a i tempo będzie szybsze. W Szablaku czekam na grupę, aby zrobić ostatnie ujęcia z jazdy. Niestety przytrafiła mi się mała usterka w samochodzie i jadę szybko do stowarzyszenia spakować kiełbaski na ognisko i resztę pieczywa.
Ksiądz proboszcz udostępnił nam miejsce niedaleko kościoła. Czas oczekiwania wykorzystuję na prowizoryczną naprawę. Oczywiście przydaje się pomoc mojego sąsiada Piotrusia. Jutro wyjazd do warsztatu.
Wreszcie pojawiają się samochody i rowerzyści. Szybko przygotowujemy ognisko. Nawet nie wiem, kto je rozpalił. Wiał silny wiatr i nie było to takie łatwe. Skupiamy się przy ognisku. Oprócz pieczenia kiełbasek każdy chce "złapać" trochę ciepła. Około 17:00 dołącza do nas ks Kamil. Przed osiemnastą jadę do stowarzyszenia. Za mną jedzie jeszcze kilka osób. Robimy sobie gorącą kawę i delektujemy się pysznym ciastem jakie przywieźli Małgosia z Andrzejem. I to już koniec siódmej wycieczki.
Prawdę mówiąc obawiałem się, jak poradzimy sobie z taką dużą grupą, szczególnie, że było kilkoro dzieci. Okazało się, że wszystko poszło dobrze i nie mieliśmy kłopotów. Oczywiście były drobne niedociągnięcia, które przy tak dużej (jak na nasze możliwości) imprezie były nieuniknione. Szczególnie zadowolony jestem z postawy naszych członków. Nikogo nie trzeba było namawiać do pracy czy udzielać jakichkolwiek rad. Każdy wiedział co ma robić i znakomicie się uzupełnialiśmy. Przez ostatni rok grupa się wykrystalizowała. Wspólne doświadczenia scementowały nas. Śmiało mogę powiedzieć, że stanowimy zgrany i ufający sobie zespół.
Zarówno w trakcie wycieczki jak i przed nią mieliśmy kilka zapytań od byłych członków, czy mogą się ponownie zapisać. Oczywiście niektórzy mają taką szansę. Dlaczego tylko niektórzy? To proste - trzeźwość zobowiązuje.
Dalsze wyjaśnienia są zbędne.
W trakcie całej imprezy nagrałem sporo ujęć. Teraz czeka mnie żmudna i niewdzięczna praca nad poskładaniem tego materiału w jedną całość.
Galeria (VII Rajd rowerowy)