Powitanie nowego roku to pierwsza impreza w nowej siedzibie. Nie robiliśmy jakichś szczególnych przygotowań. Każdy przyniósł co mógł. Zebrało się nas 20 osób.
Objadaliśmy się smakołykami i czas spędzali na rozmowach. Snuliśmy plany co do naszej przyszłości. Po północy niespodziankę sprawiła nam Marzena, która przyszla ze swoją koleżanką. Miały na sobie przebrania i w pierwszej chwili nie wiedziałem kim są ci przebierańcy. Dopiero po głosie poznałem. Atmosfera od razu się ożywiła. Marzenia wniosła ze sobą dużo dobrych fluidów i gadała, gadała, gadała.
Dla mnie to też coś nowego. Nie było biegania i pośpiechu, jak do tej pory. Jak zwykle okazało się, że jedzenia zostało jeszcze sporo, może dlatego, że wybór był ogromny. Kominek nadał swojskiego klimatu i można było się poczuć jak w domu. Było to zresztą widać po uczestnikach.
Po północy wyszliśmy na zewnątrz. Patrzyliśmy na race wystrzeliwane na rynku i w innych częściach miasta. Sporo ludzi właśnie Dworną szło na rynek przed ratuszem. Niektorzy chwiejnym krokiem.
To spotkanie pokazało mi, ilu naszych członków jest aktywnie zaangażowanych w prace Stowarzyszenia. Robiąc bilans wyszło, że akurat tyle ile potrzeba, aby spokojnie realizować nasze zadania.
Nareszcie jesteśmy wolni i w spokoju możemy realizować wszystkie nasze pomysły bez ograniczeń. Ci, którzy stali z boku, niech dalej tam stoją. Wyszliśmy z "dołka" i to dla mnie najważniejsze.
Spotkanie sylwestrowe to pomysł z ostatniej chwili. Wcześniej tego nie planowaliśmy i z ogromnym zadowoleniem patrzyłem jak uczestnicy się do niego przygotowali. Zadzwoniła do mnie Dorota i powiedziała co mam kupić. Wydaje mi się, że to właśnie ona zajęła się szybka organizacją, żeby czasem wszyscy nie przynieśli tej samej sałatki warzywnej :).
Szkoda, ze nie wszyscy znaleźli czas, aby do nas dołączyć. Ci odpowiedzialni, którzy przekładają słowa na czyny byli. I o to w tym wszystkim chodzi.
O drugiej nad ranem rozeszliśmy się do domów.