Przygotowania rozpoczęliśmy kilka miesięcy wcześniej. Skupiliśmy się na szukaniu partnerów a także programie. Było wiele zmian i ulepszeń. Czasami miałem naprawdę dość, gdy pojawiała się nowa propozycja. Oczywiście poza moimi "szalejącymi emocjami" wiązało się to również z ciągłym wzrostem kosztów. A końca nie było widać.
Wszystkie sprawy "dopięliśmy" na kilka dni przed. Dopisała nawet pogoda, choć prognozy nie były zbyt optymistyczne.
W piątek droga krzyżowa ulicami miasta przygotowana przez naszego przyjaciela Henia z Otwocka. Pełen kościół ludzi w różnym wieku. Było sporo młodzieży, co mnie osobiście sprawiło wielką radość. Przy niektórych czytaniach ludzie ocierali łzy. Szczególnie, kiedy Krzysztof czytał "Wiersz o różańcu". Droga krzyżowa skończyła się w zupełnych ciemnościach. Tylko latarnie uliczne miejscami oświetlały ludzi. Niesamowite przeżycie.
Późną nocą pojawił się artykuł w portalu 4lomza.pl o naszym forum. Było to bardzo miłe zaskoczenie. Mimo zmęczenia zamieściłem go również na naszej stronie.
W sobotę spotkaliśmy się z Klubie "Bonar". Zaplanowaliśmy tam koncert Jerzego Fiedorczuka i zabawę taneczną. Grupa AA "Jutrzenka" prowadziła mityng otwarty, który zgromadził bardzo wielu ludzi. Po raz pierwszy zdarzyło się, że mityng i zabawa zakończyły się prawie równocześnie. Naszym gościom serwowaliśmy dania gorące i napoje. Dwie potrawy przyrządziliśmy sami. Oprócz sprzedaży napojów miałem trochę czasu aby porozmawiać ze znajomymi i wejść na mityng. Udało mi się nawet zabrać głos na sam koniec.
Trafiły się również dwie osoby nietrzeźwe, ale poradziliśmy sobie z nimi. Wszystkie ustalenia odnośnie podziału pracy były realizowane z pełnym zaangażowaniem. Dzięki temu również ci, którzy pracowali przy wydawaniu posiłków i napojów mieli czas być na mityngu lub potańczyć.
31 sierpnia - ostatni dzień Forum. Miałem wstać o siódmej rano, ale ...
Zmęczenie było tak duże, że mój sen przedłużył się o półtorej godziny. Okazało się, że pięciu chłopaków było na czas. Zanim pojawiłem się przed kościołem, nasz namiot był już rozstawiony. Wykładaliśmy nasze materiały oraz czasopisma jakie otrzymaliśmy z zakonu w Zakroczymiu. Na miejscu była już grupa ze Speed ASG, która przygotowała dla dzieci wiele atrakcji. Powoli przybywało ludzi. Strzałem w dziesiątkę okazał się wagonik, którym dzieci wraz z rodzicami jeździły ulicami miasta. To zasługa księdza proboszcza.
Dużym zainteresowaniem cieszyły się występy dzieci ze Śniadowa i Podgórza a także zespołu ludowego w GOK w Pniewie, którego szefem jest Jurek Sęk. Z Jurkiem poznaliśmy się na początku lat siedemdziesiątych i miło było znowu go spotkać. Jeśli dobrze pamiętam, to po raz trzeci zespół Jerzego bierze udział w naszej imprezie.
Pojawienie się strażaków z grochówką wywołało spore zamieszanie. Ludzie ustawili się w długą kolejkę. Oprócz grochówki była kiełbasa i kaszanka z grilla. Specjały te pojawiły się dzięki Wójtowi Gmina Łomża. Cztery kotły grochówki, 20 kg kiełbasy i kaszanki zniknęły bardzo szybko. Zadziwiające. Czyżby wszyscy przyszli głodni?
Głównym punktem tego dnia miała być debata pt "Mordercy duchowości". Radio "Nadzieja" przypominało przez tydzień o tym wydarzeniu. Nie wiedziałem, jak ludzie zareagują na tę propozycję, ale okazało się, że niepotrzebnie się martwiłem. W domu parafialnym w sali na górze było około 30 osób. Zaproszeni goście przedstawili swoje zdanie na temat duchowości. Zadałem dwa pytania dotyczące tego tematu. Niestety nie uzyskałem odpowiedzi. Szkoda, że nikt nawet nie spróbował odpowiedzieć. Debata to wymiana poglądów, przemyśleń, punktów widzenia itp. Odniosłem wrażenie, że do takiego typu spotkań nikt nie był gotów - a wystarczyło obejrzeć debaty prowadzone przez redaktora Pospieszalskiego w TV. Trudno, może następnym razem będzie lepiej.
Ponieważ zajmowałem się filmowaniem całości w trakcie przerwy przeniosłem się na plac przed kościołem. Na górze był spokój a tu gwar, rumor, harmider - jednym słowem żywioł z jakim dawno nie miałem do czynienia. Prawdziwą frajdę sprawiały mnie uśmiechnięte dzieciaki i rodzice, którzy spełniali w tym dniu ich zachcianki. Kolejki były przy lodach, obwarzankach i darmowej trampolinie i kuli zorbingowej. Sporym zainteresowaniem cieszyło się stoisko z militariami. To nic, że nie można było nic kupić. Dzieci i dorośli przymierzali hełmy, mundury i inne akcesoria.
W końcu przyszedł czas, że musiałem zatroszczyć się o swojego pieska, który został w domu. Półgodzinny spacer z nim pozwolił mi odetchnąć od tego zamieszania. Z oddali słyszałem jak nasz Prezes, ksiądz proboszcz i Wójt wręczali nagrody. Kilka osób, które szły chodnikiem przystawało, aby posłuchać co się pod kościołem dzieje. Zbliżał się wieczór. Przyjechał już zespół, który miał grać po mszy. Zabawa pod chmurką to ostatni punkt programu. Nawet już po cichu przygrywali tym, którzy nie byli na mszy.
Nagle słyszę, że wydarzyła się tragedia. W wypadku zginął rodzony brat księdza proboszcza. Płakać mi się chciało, bo wiem co przeżywa ksiądz Andrzej. Sam niedawno przez to przechodziłem i chyba jeszcze przechodzę. Przez głowę przemknęła mi nawet myśl "śmierć chodzi w pobliżu", ale odpędziłem te myśli. Nie mogę i nie chcę tworzyć czarnych wizji.
Przygotowując informację o tym tragicznym wydarzeniu znalazłem taką oto maksymę:
"Życie to czas, w którym szukamy Boga.
Śmierć to czas, w którym Go znajdujemy.
Wieczność to czas, w którym Go posiadamy" - św. Franciszek Salezy
I na koniec.
Choć całość pod względem organizacyjnym oceniam bardzo dobrze, to po raz pierwszy nie było happy endu.
Galeria (Forum trzeźwościowe)