Sobota 20 września 2008 r.
Uczestnicy wycieczki do Wilna spotykają się wcześnie rano. Jest godzina 3:30. Jeszcze sen na twarzach, jeszcze oczka zaspane, ale gotowi spakowani i zwarci. W drogę wyruszamy o 4:20. Pogoda trochę mnie przeraża, zaczyna padać. Martwię się o to aby aura nie pokrzyżowała nam planów.
W autobusie towarzystwo zaczyna się dobudzać. Ktoś coś ciekawego powie, ktoś sypnie dowcipem. Żartujemy i jemy cukiereczki, maleńki poczęstunek na dobry początek. Na granicę przybywamy o godzinie 6:00. I tu mała niespodzianka, przekraczając granicę zmieniła się strefa czasowa, czyli na Litwie jesteśmy o 7:00.
Ja osobiście jestem poza granicą naszego kraju pierwszy raz w życiu. To dla mnie rzeczywiście wielkie przeżycie.
Kilka kropel deszczu na nosie, ale spoglądam na wschód i widzę, jak zza chmur wyłania się słonko.
Będzie dobrze !!
Po wymianie walut ruszamy dalej. Pierwszym celem naszej podróży jest zamek w Trokach, gdzie spotykamy naszą przesympatyczną Panią przewodnik. Witam państwa na Litewskiej ziemi - oznajmiła miłym głosem pani Wiesia na powitanie. Ten miły głosik towarzyszył nam już do końca wycieczki.
Zamek Wielkich Książąt Litewskich w Trokach
Na mnie osobiście zrobił wielkie wrażenie. Niesamowita budowla położona wśród jezior. Potężnie ufortyfikowana, rozbudowywana przez stulecia. Każdy następny mieszkaniec tejże posiadłości zostawił po sobie jakiś nowy fragment. Po najazdach, rozbiorach niemal doszczętnie zburzona. Dziś odrestaurowana wchodzi w skład europejskiego dziedzictwa kulturowego. Przyciągająca rzesze turystów swym urokiem i nutką tajemniczości minionych wieków. Spędziliśmy tu niemal trzy godziny przechadzając się po dziedzińcu, zabytkowych komnatach, wypełnionych pamiątkami sprzed stuleci, wsłuchani w opowieść Pani Wiesi. Czas przeznaczony na zwiedzanie zamku minął niepostrzeżenie.
Nastał czas na posiłek. Poszliśmy całą grupą.
Trzeba było popróbować kuchni regionalnej, bardzo smacznych kibinów i przy okazji posłuchać opowieści o tym, jak jeden z książąt sprowadził na te ziemie lud Karaimów. Dzięki swojej lojalności, oddaniu i nienagannej służbie na dworze lud ten, zyskał uznanie w oczach księcia, który nadał im specjalne przywileje. Między innymi prawa nabycia ziemi na własność i gospodarowania na niej.
Wszystko takie ciekawe a czasu mało.
Wilno
Jesteśmy w Wilnie około godziny trzynastej.
Nasze zwiedzanie zaczynamy od wizyty w muzeum poświęconym pamięci naszego wielkiego wieszcza epoki romantyzmu Adama Mickiewicza. Była to dla wszystkich ważna część programu wycieczki. Najbardziej cieszyłem się z tego, że o to poprosiła mnie nasza młodzież, która z nami jechała. Dzieciaki z klas gimnazjalnych. Stałem koło nich, widziałem ich reakcję na słowa o życiorysach romantyków wileńskich: Lelewela, Słowackiego i Mickiewicza. Nie sposób było żeby ich odczucia nie udzieliły się całej grupie.
Kustosze muzeum Mickiewicza, Pan Rimantas Salna, Pan Wojciech Piotrowicz potrafili z humorem opowiadać o historii powstania tegoż muzeum. Historii ludzi zamieszkujących te pomieszczenia i w zabawny sposób nawiązać do współczesnych czasów - porównując znamienite osobistości z życia politycznego obu krajów Polski i Litwy do romantyków, i tego jak się romantyk powinien zachowywać.
Otóż prawdziwy romantyk dużo pił i miał dużo dzieci. Reakcja była do przewidzenia - wybuch śmiechu ponieważ ani jednych, ani drugich na Litwie i w Polsce nie brakuje. Za przykład posłużył niestety nasz były Pan Prezydent.
Idziemy dalej.
Katedra Wileńska
Opowieść o historii siostry Faustyny. Modlitwa przed jej obrazem. Pałac prezydencki ,Ratusz, cerkiew prawosławna, Uniwersytet Wileński, kościół św Anny, starówka. Wokół tyle zabytków ... a ja czekam na Ostrą Bramę.
Pięknie to sobie pani Wiesia ułożyła .W końcu jest. Zmęczeni, ale szczęśliwi, docieramy do stóp Mateńki Ostrobramskiej. Chwila oderwania się od przyziemnych spraw poświęcona modlitwie.
Ruszamy dalej. Następnym punktem wycieczki jest cmentarz na Rossie.
Cmentarz na Rossie
Matka i serce syna. Mój Boże, jakież to wzruszające. Na pomniku Naczelnika zostawiamy swój maleńki ślad - znicz z logo Stowarzyszenia.
Na ziemi pośród wielu innych zniczy leży maleńka Polska flaga. Podnoszę ją i wycieram z kropli deszczu. Znowu delikatnie łopoce.
Kościół Piotra i Pawła.
W środku niesamowite wrażenie. Architektoniczne cudeńka:
na ścianach stiuki,
piękne wzornictwo,
ambona w kształcie łodzi.
W centralnym punkcie kościoła zawieszona łódź Piotrowa - bo jak większość na pewno wie, św. Piotr był rybakiem. Rzeźby i freski. Wszystko to w moich oczach wygląda jak takie ciasteczko tortowe. Dominującym kolorem jest biel.
Właśnie rozpoczyna się msza w języku litewskim. Nie chcąc przeszkadzać opuszczamy cichutko kościół.
Wzgórze Trzech Krzyży
Niesamowity widok ukazujący panoramę całego miasta. Rozpoznajemy miejsca, po których jeszcze nie tak dawno chodziliśmy. Robimy zdjęcia. Wiemy, że już czas wracać, że dobiega końca nasza Wileńska przygoda.
Patrząc ze wzgórza na to piękne miasto przychodzi myśl, że oto właśnie dostałem lekcję pokory i tolerancji .
Żyje tu tyle nacji obok siebie. Wspierają się wzajemnie i uczą jedni od drugich. Myślę, że dzięki temu właśnie z tego miasta wywodzi się tylu znanych i mądrych ludzi. Ci pracowici ludzie ciągle budowali swoje miasto w oparciu właśnie te wartości:
POKORĘ I TOLERANCJĘ.
Do Łomży docieramy o północy. Zmęczeni ale z uśmiechem na twarzach. Znowu zrobiliśmy coś razem i jak mi Bóg miły - to nie koniec.
W tym miejscu składam specjalne podziękowania:
- Wszystkim ludziom, dzięki którym ten wyjazd doszedł do skutku.
- Pani Wiesi, naszej przewodniczce po Wilnie.
- Uczestnikom, że stworzyli rodzinną atmosferę.
Swój pobyt uwieczniliśmy na zdjęciach, które można zobaczyć w Galerii (Wilno).